Przykład jednego z czytelników cashless.pl pokazuje, że choć Aion chce uchodzić za instytucję działającą podobnie jak platformy subskrypcyjne, to bardzo mu do nich daleko
Zbliża się termin, w którym klienci Aion Banku, korzystający do tej pory z darmowych rachunków, będą musieli za nie płacić. Już od 3 kwietnia 2022 r., czyli od jutra, za prowadzenie konta light (najtańsze w ofercie) bank zacznie pobierać 19,99 zł miesięcznie. Aby uniknąć tego kosztu, trzeba albo wpłacić na rachunek odpowiednią kwotę (5 tys. zł), albo go zlikwidować. A co jeśli ktoś nie zrobi ani jednego ani drugiego? Przykład czytelnika cashless.pl pokazuje, że może to oznaczać początek kłopotów.
Pan Sławomir z Warszawy założył konto w Aionie, gdy bank ten działał tylko w Belgii i nie miał jeszcze oferty przygotowanej specjalnie dla klientów z Polski. Jednak nasz czytelnik, skuszony nowinką, postanowił sprawdzić, jak działa. Zwłaszcza, że pracuje w branży bankowej i jego ciekawość miała podłoże także zawodowe.
– Poklikałem, pobawiłem się, przelałem 10 euro, założyłem rachunek oszczędnościowy, na niego też coś przelałem i zostawiłem – opowiada Sławomir. Dodaje, że otwierając konto skorzystał z linku afiliacyjnego, dzięki któremu przez jakiś czas miał za usługę nie płacić. – Logowałem się więc co jakiś czas, by sprawdzić, czy już pobrali moje 10 euro, by zamknąć konto, no i po to, by zobaczyć nowości w aplikacji. Jakież było więc moje zdziwienie, gdy w grudniu 2021 r. zostałem poinformowany przez Aion, że zamknie mój rachunek, bo nie zapłaciłem za subskrypcję – mówi Sławomir. Zastrzega przy tym, że był to pierwszy kontakt ze strony belgijskiego banku od momentu założenia rachunku. Nie otrzymał wcześniej ani maila, ani notyfikacji push w aplikacji, ani nie miał na rachunku żadnych prób obciążenia zaległymi prowizjami.
– Dobrze wiem, że to była moja wina, że nie opłacałem kontraktu, który z nimi zawarłem. Uregulowałem więc zaległości (na początku naliczono 247 euro, ale po reklamacji obniżono naleźność do 180 euro) i zamknąłem konto. Ale boli mnie to, że kontakt z ich strony był dopiero w grudniu, gdy zaległości urosły do tak wysokiej kwoty – opisuje sprawę czytelnik.
Przypadek pana Sławomira może też dowodzić, że Aionowi, choć chciałby być bankowym Netfliksem, świadczącym swoje usługi na zasadzie subskrypcji, bardzo do niego daleko. Gdyby nim faktycznie był, podobnie jak w serwisach streamingowych, nieopłacone konto stałoby się nieaktywne. W Aionie tak się jednak nie da. – Aion nie jest więc usługą subskrypcyjną jak Netflix czy Spotify, tylko klasycznym abonamentem – podsumowuje Pan Sławomir.
Problem został rozwiązany, ale niesmak pozostał. Sprawa dotyczy belgijskiego Aiona, ale może być przestrogą także dla klientów polskiego oddziału tego banku, którzy skuszeni promocjami, otworzyli darmowe konta. Zgodnie z regulaminem dzisiaj mija termin powiadomienia banku o chęci rozwiązania umowy.