Z kartą płatniczą od mBanku zainstalowaną w SIM telefonu miałem cały czas pod górkę. Niecierpliwie czekam na HCE
Będzie to opowieść o losach klienta mBanku, który cenił sobie nowoczesne płatności mobilne, ale krótko mógł z nich korzystać. Bardzo ucieszył się, gdy mBank we współpracy z T-Mobile zaproponował swoim klientom wirtualną kartę, którą można było wgrać na smartfon z modułem NFC i płacić telefonem wszędzie tam, gdzie obsługiwane są transakcje bezstykowe.
Rzeczywistość okazała się trochę bardziej skomplikowana od tej wykreowanej przez zespoły PR i marketingu obu instytucji. Po pierwsze, karty nie można było wgrać na każdy telefon - lista obsługiwanych urządzeń, dość wąska, obejmowała na początku tylko najnowsze i najdroższe modele. Po drugie, klient musiał wymienić kartę SIM na taką, wyposażoną w specjalną funkcję przechowywania danych koniecznych do przeprowadzenia transakcji.
Już teoria nie wygląda zbyt prosto. W praktyce było jeszcze gorzej. Najpierw odwiedziłem kilka salonów T-Mobile, aby zdobyć odpowiedni SIM – jak wiecie, nie każda karta pasuje bowiem do każdego telefonu. Poszukiwanie właściwej zajęło mi kilka dni. Potem złożyłem wniosek w banku, który sprawę przeprowadził dość szybko, instruując mnie, że nie muszę nic robić, bo przyznana karta płatnicza zostanie wgrana na smartfon przez internet. Gdy pojawi się w aplikacji, będzie można nią płacić. Problem w tym, że nic podobnego się nie stało. Po wielu reklamacjach, kontaktach z bankiem, operatorem, anulowaniu karty, wyrobieniu nowej, porzuciłem wszelkie nadzieje.
Wtedy zaświtała mi myśl, że karta płatnicza znajdzie się na SIM-ie smartfona, ale musi być on podłączony do internetu przez sieć komórkową, a nie domowe WiFi. Dzisiaj jest to pierwsza rzecz, o której się dowiecie od operatora, jeśli będziecie interweniować w sprawie niedziałającej usługi. Wtedy trzeba się było tego domyślić.
Nadzieja wróciła, gdy miesiąc temu kupiłem nowy telefon. Pierwsze co zrobiłem, to sprawdziłem, czy współpracuje z usługą oferowaną przez T-Mobile i mBank. Co prawda bank zaprzestał już wydawania tego rodzaju kart płatniczych, ale poprzednia ciągle wyświetla się w systemie jako aktywna. Hura! Przesłałem SMS weryfikujący zgodność karty SIM i urządzenia z usługą. Znów sukces - otrzymałem potwierdzenie oraz link do aplikacji MyWallet. Niestety moja radość była przedwczesna. Apka się wgrała, ale karta płatnicza już nie. Z doświadczenia wiedziałem, że być może problem rozwiąże bank, który może anulować starą kartę i wysłać do aplikacji nową. Tego jednak nie można było zrobić, bo jak wspomniałem wcześniej, mBank nie wydaje już tego rodzaju kart, o czym oschle poinformował pracownik mLinii, gdzie próbowałem szukać pomocy.
Biuro Obsługi klienta T-Mobile było bardziej empatyczne, doradziło wykonanie szeregu technicznych czynności (kasowanie i ponowne wgrywanie aplikacji), które jednak problemu nie rozwiązały.
Gdy na scenie pojawiła się technologia HCE, która pozwala przechowywać dane transakcyjne w chmurze obliczeniowej a nie na karcie SIM, wyrok na tzw. "simcentriki" właściwie został podpisany. W wypadku HCE bank nie musi współpracować z telekomem, więc jego klient może posiadać telefon w dowolnej sieci i nie musi wymieniać karty SIM. Ogłoszone w tym tygodniu przez mBank przesunięcie terminu udostępnienia klientom HCE na III kwartał wydłuża moją drogę do płatności mobilnych. Co prawda mogę założyć konto w innym banku, który już taką usługę oferuje (Pekao, Getin, BZ WBK, PKO i Euro Bank), ale aż tak zdeterminowany nie jestem. Pozostaje mi znowu pokornie poczekać.