Miało być bez prowizji i taniej, ale okazało się, że wypłata 150 euro walutową, bezpłatną kartą mBanku kosztowała mnie 45 zł
W tym roku postanowiłem być świadomym konsumentem i staranniej niż zwykle przygotowałem wakacyjne finanse. Do tej pory bank przeliczał moje zagraniczne wydatki po wyjątkowo niekorzystnym kursie, dlatego zainteresowałem się reklamowaną przez niego kartą do konta walutowego.
Jak widzicie na prezentowanej wyżej stronie mBank dwukrotnie zapewnił mnie, że wypłaty euro z bankomatów są bezpłatne. Zachęcony taką reklamą ochoczo zamówiłem kartę już na kilka tygodni przed planowanymi wakacjami w Niemczech.
A zatem podróżowałem sobie po kraju naszych zachodnich sąsiadów, w którym jak pisał kiedyś mój redakcyjny kolega Jacek Uryniuk w tym tekście, płatność kartą za rachunek w restauracji czy choćby znalezienie bankomatu nie jest wcale takie łatwe. Najlepiej mieć kartę oznaczoną symbolami EC - bo taką najchętniej akceptują tamtejsze placówki handlowe. Nieco lepiej jest w supermarketach i dyskontach, gdzie kilkakrotnie zdarzyło mi się płacić kartą walutową mBanku.
Częściej wybierałem jednak gotówkę z bankomatów. Rzeczywiście, jak mBank obiecywał w reklamie, za pierwszym razem nie obciążono mnie żadną dodatkową opłatą. Jednak już przy następnej wypłacie 150 euro, z rachunku walutowego bank pobrał sobie 159,90 euro. Co ciekawe, w jednej łącznej kwocie, a nie osobno prowizję i sumę, którą otrzymałem w gotówce. W systemie transakcja została opisana jako wypłata w sieci bankomatów należących do REISEBANK FRANKFURT.
Przyznaję, że nie tylko zdziwiło mnie to, że za skorzystanie z bankomatu została pobrana opłata, ale że wynosiła ona aż 9,90 euro. Biorąc pod uwagę koszt wydania karty (30 zł) i roczną opłatę za jej używanie (30 zł) oraz uwzględniając różnice kursowe pobierane przez bank przy przewalutowaniu transakcji przeprowadzanych zwykłą kartą kredytową i debetową, moje oszczędności wynikające z zakupu karty Visa Classic eMax EUR w jednej chwili stopniały do zera. Dodam przy tym, że wpłacane na konto walutowe środki kupowałem w internetowym kantorze, który proponuje korzystniejsze niż mBank kursy.
Jak się może domyślacie, postanowiłem złożyć reklamację. Pani na infolinii odradziła mi to jednak twierdząc, że to strata czasu bo bank obiecał, że "to on nie będzie pobierał dodatkowych opłat", ale obce sieci bankomatów to już zupełnie inna para kaloszy. Tutaj żadnej gwarancji braku opłat już nie ma.
Fakt, że w regulaminie dotyczącym kart, mBank umieścił zastrzeżenie, iż niektórzy operatorzy bankomatów mogą pobierać dodatkowe prowizje za swoje usługi, na które wydawca karty wpływu nie ma. Szkoda, że informacja ta jest ukryta na "entej" stronie regulaminu i dotarłem do niej dopiero po szkodzie. Być może gdyby mBank staranniej o tym uprzedzał klientów, bardziej świadomie wybierałbym bankomaty.
Na szczęście w polskich warunkach póki co na takowe dodatkowe prowizje raczej się nie natkniecie. Ale w Niemczech i owszem. Te dodatkowe opłaty to surcharge. Prowizja ta w niektórych krajach jest dozwolona. Wybierając więc gotówkę z bankomatu za granicą uważajcie na komunikaty wyświetlane przez urządzenie oraz na to, co potwierdzacie, aby przeglądając historię transakcji nie być zaskoczonym. Ja za swoją nieuwagę zapłaciłem. Wy bądźcie mądrzejsi przed szkodą.