Będziecie musieli mieć dużo szczęścia, aby w Nowym Jorku zapłacić kartą zbliżeniową, już nie mówiąc o dokonaniu transakcji telefonem
Co jakiś czas redakcja Cashless otrzymuje maile, w których skarżycie się, że gdzieś nie możecie zapłacić zbliżeniowo telefonem. Zresztą sam po starcie Android Pay w mBanku napisałem tekst, w którym wspomniałem, że nie udało mi się go użyć kilka razy, bo na przykład terminal w warzywniaku nie chciał komunikować się z moim smartfonem. Być może tego rodzaju doświadczenia mogą niektórych zniechęcać do używania nowoczesnych instrumentów płatniczych. Po moich ostatnich zagranicznych wyjazdach patrzę jednak na to z nieco innej perspektywy.
Opowiem Wam o mojej ostatniej podróży do Nowego Jorku, do którego wybrałem się na zaproszenie Visy w związku z odbywającymi się tam wyścigami Formuły E. O tym, co wspólnego ma Formuła E z nowoczesnymi płatnościami i takimi organizacjami jak Visa, napiszę niebawem odrębny tekst.
Natomiast zgadnijcie, ile razy udało mi się zapłacić zbliżeniowo w Nowym Yorku. Raz! Wprawdzie nie robiłem zakupów w Macy’s czy w sklepach na Piątej Alei, ale na przykład dosyć często korzystałem z usług lokalnej gastronomii. Wszędzie tam nie obejdziecie się bez klasycznych kart z magnetycznym paskiem. Gdy tylko chciałem zapłacić zbliżeniowo smartfonem, barmani czy kelnerzy bezradnie rozkładali ręce. Restauracje po prostu nie posiadają odpowiednich terminali.
Jeszcze śmieszniej było na lotnisku, gdzie obsługa Duty Free na widok smartfona Samsung kazała mi przykładać go do czytnika pasków w terminalu myląc prawdopodobnie Android Pay z Samsung Pay. Oczywiście transakcja nie doszła do skutku i ponownie musiałem wysupłać z portfela tradycyjną kartę.
W USA możecie także zapomnieć o zasadach bezpieczeństwa użycia kart, o których to wielokrotnie pisaliśmy z Jackiem Uryniukiem w umieszczanych w serwisie Cashless poradnikach. Tam oddajecie plastik w obce ręce i tracicie go z oczu, bo kelner niesie go do kasy, przeciąga kartę przez skaner i drukuje kwit, który powinniście potem podpisać. Dodam, że nigdy nic nie kosztuje tyle, co w karcie (podatki) i że trzeba samodzielnie wyliczać zawsze co najmniej 15 proc. napiwku dla kelnera.
To nie była moja pierwsza wizyta w NY. Ostatni raz byłem w tym mieście dwa lata temu. Mogę Was zapewnić, że w kwestii wygody płacenia w punktach usługowych i gastronomii nic się tam nie zmieniło. Obiecałem sobie zatem, że już nigdy złego słowa nie powiem na temat polskiej sieci akceptacji płatności bezgotówkowych.
Dopiero porównując doświadczenia konsumenta za oceanem z tymi, które mamy tu w Polsce, wyraźnie widać, jak dużą pracę wykonały organizacje płatnicze takie jak Visa czy Mastercard, agenci rozliczeniowi, banki i handel, by żyło nam się wygodniej. A to dopiero początek, bowiem jeszcze w tym roku ruszy Program Wsparcia Obrotu Bezgotówkowego, który ma zwiększyć liczbę terminali nawet o 600 tys. a wszystkie mają przyjmować płatności bezstykowe.
Na koniec dodam, że Pan z warzywniaka, w którym nie mogłem zapłacić Android Pay'em, zapewnił mnie, że poprosi swojego agenta o wgranie nowszego oprogramowania na terminal, bo jak powiedział, chciałby aby jego klienci mogli płacić za zakupy tak, jak jest im wygodnie.