Spółka, która stanowiła jedyną realną alternatywę dla Poczty Polskiej na rynku przesyłek listowych, dziś kończy z tym biznesem
Od 1 sierpnia w placówkach InPostu nie nadacie już listów poleconych, zwykłych, ekspresowych oraz paczek pocztowych. Operator, który od lat próbował stworzyć realną konkurencję dla krajowego monopolisty, czyli Poczty Polskiej, poinformował niedawno w giełdowym komunikacie, że poprzestaje na świadczeniu usług dla e-commerce. Pozostają zatem paczkomaty, listy Allegro Polecone i E-commerce Polecone.
Spółka tłumaczy swoją decyzję spadkiem zapotrzebowania na przesyłki listowe i cyfryzacją wielu obszarów, którymi zajmowała się do tej pory tradycyjna poczta.
Prawda jest taka, że zaprzestanie tego rodzaju działalności, ogłoszone niedawno grupowe zwolnienia oraz lipcowa sprzedaż jednej ze spółek zależnych Grupy Integer, do której należy InPost, to pokłosie przegranych w ubiegłym roku przetargów na obsługę sądów i prokuratur oraz wielu innych instytucji państwowych.
O tym, jak to z tymi przetargami było, nie będę pisać, bo musiałbym Wam zafundować długi referat. Dość wspomnieć, że politycy wcześniej z obozu PO a potem PiS zrobili wszystko co w ich mocy, by Poczta Polska w kontraktach rządowych przez nikogo zagrożona nie była. Część tych działań podjęto mimo wyroków sądów stwierdzających, że InPost przetarg wygrał (np. dla Centrum Usług Wspólnych) i powinien obsługiwać administrację państwową.
Przypominam sobie jak przed ostatnimi wyborami minister administracji i cyfryzacji Andrzej Halicki bez żenady na konferencji prasowej mówił do dziennikarzy, jaki to InPost jest "be" – obok niego siedział były już prezes PP, Jerzy Jóźkowiak, który – według mojej wiedzy - o taką "pomoc" wcale ministerstwa nie prosił. Na InPost zawsze narzekał, ale jednocześnie wprowadzał w spółce takie zmiany, które dawały jej szansę prowadzenia uczciwej konkurencji na zbliżającym się do Polski wolnym rynku pocztowym.
Można się spierać, czy państwo powinno oddawać w ręce prywatnego operatora przesyłki sądowe i urzędowe pisma. Można się zastanawiać, czy punkty odbioru listów poleconych mogą być w pralniach czy sklepach rybnych (chociaż w wielu krajach tak właśnie jest). Natomiast dla mnie bezsprzeczne jest to, że gdyby nie InPost i jego listy z metalową płytką, paczkomaty i realna konkurencja dla Poczty Polskiej, jeszcze długo czekalibyśmy na niższe ceny i poprawę jakości usług pocztowych. Gdzie jest bowiem monopol, tam podmiot dominujący nie ma interesu, by spieszyć się z wdrażaniem jakichkolwiek prokonsumenckich zmian. I moim zdaniem InPost był dla polskiego rynku pocztowego tym, czym Play nadal jest wśród telekomunikacyjnych operatorów komórkowych.