Wynik okazał się całkiem satysfakcjonujący, bo zawartość tego metalu w Apple Card jest dominująca
Dziennikarze Bloomberga postanowili zbadać, ile tak naprawdę jest tytanu w tytanowej Apple Card. Przypomnę, że produkt wszedł na rynek USA w sierpniu tego roku. Tytanowa karta ma oczywiście funkcje płatniczą, ale nie ma co ukrywać, że jest też gadżetem dla fanów produktów "z jabłuszkiem". Praktycznie tylko w sytuacjach awaryjnych ma zastępować wirtualną kartę z aplikacji zainstalowanej na iPhonie. Założenie jest bowiem takie, że użytkownik w większości przypadków zapłaci za pomocą Apple Pay, a po kartę w tradycyjnej postaci sięgnie tylko tam, gdzie smartfonu nie będzie mógł użyć.
Bloomberg przypomina, że koncern z Cupertino w oficjalnym dokumencie opisującym kartę wspomina o tytanie 13 razy i generalnie przedstawia swój produkt płatniczy jakby to była elegancka biżuteria. Dziennikarze wysłali więc tytanową Apple Card do mineraloga z Uniwersytetu Kalifornijskiego, profesora Hansa-Rudolfa Wenka, by dokładnie określił, ile wspomnianego metalu tak naprawdę użyto do produkcji tej karty. Naukowiec użył mikroskopu elektronowego oraz kilku innych zaawansowanych urządzeń badających strukturę materiałową i znalazł odpowiedź – około 90 proc. tworzywa, z któego wykonana jest Apple Card, to tytan. Reszta to aluminium.
Przypomnę, że tytan to metal o szarawym kolorze, który jest twardy, ma wysoką wytrzymałość mechaniczną i jest odporny na korozję. Najczęściej jest używany w przemyśle metalurgicznym i mechanicznym (m.in. w produkcji silników odrzutowych), w przemyśle chemicznym do produkcji farb i lakierów oraz papieru (dwutlenek tytanu z powodu jego intensywnej bieli stosuje się jako pigment), a także w medycynie (implanty tytanowe). Nie jest to drogi metal – jeden jego kilogram kosztuje około 25 dolarów; dla porównania za uncję (31 gram) złota trzeba zapłacić obecnie ponad 1,5 tys. dolarów
Źródlo: bloomberg.com