Bitpanda, wywodząca się z Austrii platforma inwestycji cyfrowych, poinformowała swoich pracowników o zwolnieniach. Będzie to proces zakrojony na szeroką skalę – firma podaje w serwisie LinkedIn, że zatrudnia ponad 1 tys. osób, tymczasem po redukcji załogi ma to być 730 osób. Podmiot tłumaczy te działania niepewną sytuacją gospodarczą.

Przeczytajcie także: • Biuro maklerskie mBanku pod lupą UOKiK

Fintech wyjaśnił w specjalnym komunikacie, że ostatnie miesiące przyniosły poważne zmiany na rynkach finansowych. Wojna w Ukrainie i wynikające z niej tarcia geopolityczne, rosnąca inflacja oraz widmo recesji sprawiły, że pogorszyły się nastroje inwestorów. Mowa jest nawet o "zimie" na rynku kryptowalut. Kursy tych ostatnich rzeczywiście spadły bardzo poważnie, a tzw. górnicy wyprzedają sprzęt, ponieważ kopanie krypto przestało się opłacać.

Ten problem nie dotyczy jedynie Bitpandy. O zwolnieniach niedawno informowała swoich pracowników firma Coinbase. Giełda kryptowalut zamierza zwolnić ok. jedną piątą z 5 tys. osób zatrudnionych na etatach. Szef Coinbase, Brian Armstrong, stwierdził nawet, że w ostatnim czasie jego firma rozwijała się zbyt szybko. Być może do podobnych wniosków doszli twórcy fintechu BlockFi, który w połowie czerwca także informował o zwolnieniu jednej piątej pracowników.

Przeczytajcie także: • PayEye wprowadza usługę drugiej generacji

Redukcja etatów wykracza poza rynek kryptowalut. Doniesienia o zwolnieniach płyną też m.in. z Klarny. Serwis sifted.eu przywołuje w tym kontekście także Curve (zwolniono kilkadziesiąt osób), Nuri – cyfrowy bank z siedzibą w Berlinie (pracę straci co piąty pracownik) czy Uncapped, który zredukuje zespół o ponad jedną czwartą. Warto przy tym zaznaczyć, że zwolnienia przeprowadzają również startupy z innych segmentów gospodarki.