Sankcje nałożone na oba kraje za napaść na Ukrainę i wsparcie dla agresora rzeczywiście działają
Białoruski Sbier Bank zdecydował się na recykling kart płatniczych. Chociaż proces ten można też nazwać kanibalizmem wywołanym wojną. Z wyprodukowanych już plastików, które nie trafiły jeszcze do klientów, będą pozyskiwane mikroprocesory. Po usunięciu z nich danych użytkowników, chipy trafią do nowych kart. O sprawie informuje serwis Office Life.
Prezes Sbier Banku, Igor Mierkułow, uściślił, że instytucja posiada przynajmniej 200 tys. kart, których nie odebrali klienci. I to z nich będzie pozyskiwać mikroprocesory. Skąd taka decyzja? Oficjalnie tłumaczone jest to przede wszystkim niedoborem tych podzespołów, z którym zmagają się nie tylko Białoruś czy Rosja. Przerwanie łańcuchów dostaw w pandemii wywołało globalny problem braku układów scalonych.
Oba wspomniane kraje cierpią jednak głównie z powodu wywołanej przez Rosję i wspieranej przez Białoruś wojny oraz sankcji nałożonych na nie przez państwa zachodnie, ale też np. Japonię. Atak na Ukrainę sprawił, że oba kraje zostały odcięte od nowych technologii. Organizacje płatnicze Mastercard i Visa uniemożliwiły zewnętrzne korzystanie ze swoich kart wydanych przez banki z Rosji. W efekcie instytucje te zostały z bezużytecznymi kartami, po które nie zgłaszają się klienci.
Banki Rosji i Białorusi mogą tę sytuację przedstawiać na różne sposoby (wspomina się np. o oszczędnościach), ale łatwo zauważyć, że to dla nich duży kłopot, a nałożone na nie sankcje naprawdę działają. O ile we wcześniejszych miesiącach taki recykling nie był stosowany, o tyle teraz ma być wprowadzany na dużą skalę. Chipów naprawdę musi zatem brakować. Jednocześnie instytucje finansowe w obu krajach zamierzają przedłużać ważność już wypuszczonych kart.