Po podpięciu karty opłata za wizytę np. u kosmetyczki naliczy się automatycznie. Jak w popularnej aplikacji do zamawiania taksówek
Booksy to aplikacja polskiego startupu, która służy do umawiania wizyt w różnego rodzaju salonach i klubach świadczących usługi, że tak powiem wpływające na stan urody. Za jej pomocą można więc zarezerwować sobie spotkanie z fryzjerem, kosmetyczką czy barberem. Dotychczas jednak po skorzystaniu z usługi trzeba było zapłacić za nią gotówką lub kartą w tradycyjny sposób, czyli wkładając lub zbliżając plastik do terminala.
Ale teraz to już nie jest konieczne. W aplikacji pojawiła się właśnie nowa funkcja umożliwiająca podpięcie karty. Dzięki temu oraz wybraniu funkcji automatycznych płatności rachunek za wizytę u fryzjera czy kosmetyczki ureguluje się sam, automatycznie z rachunku karty płatniczej. Na tej samej zasadzie płaci się za przejazd samochodem Ubera. Po dotarciu do miejsca docelowego po prostu dostajecie informację mejlem, że właśnie zapłaciliście za przejazd 30 czy 40 zł.
Przeczytajcie także: Płatności przez selfie ruszają w Europie
Podpięcie karty do Booksy nie jest trudne, ale nie można tego zrobić jak w niektórych aplikacjach poprzez wykonanie zdjęcia plastiku. Po zainstalowaniu apki na smartfonie oraz zdefiniowaniu profilu (można to zrobić poprzez połączenie z portalem społecznościowym) należy potwierdzić podany numer telefonu wpisując kod otrzymany SMS-em. Co ciekawe, kod sam kopiuje się w odpowiednie pole w aplikacji, a użytkownik musi tylko zakończyć proces dotykając odpowiedniego przycisku.
Następnie należy samodzielnie przepisać wszystkie dane z karty płatniczej wraz z numerem autoryzacyjnym znajdującym się na odwrocie karty oraz zaznaczyć aktywację płatności automatycznych. Zakładka generująca się po wykonaniu tych czynności wygląda tak:
Moje pierwsza uwaga to drobnostka, ale irytująca. Kto jak kto, ale osoba odpowiedzialna za wprowadzanie płatności do aplikacji powinna wiedzieć, czym różni się karta kredytowa od karty płatniczej. Bez problemu dodałem do apki kartę debetową, choć komunikat wyraźnie mówi, że powinienem dodać kredytówkę. To powinno zostać zmienione, bo w Polsce najpopularniejsze karty to debetowe, którymi można płacić w internecie czy w aplikacjach tak samo jak kredytówkami. Pomijam oczywiście sytuacje, gdy akceptant świadomie nie pozwala na płatności wskazanym rodzajem karty.
Druga sprawa to zgody na dostęp do funkcji smartfona, jakie musi wyrazić użytkownik w momencie instalacji Booksy. Wśród nich jest zgoda na dostęp do treści SMS-ów. Domyślam się, po co to – aby treść kodu aktywacyjnego sama skopiowała się do aplikacji. To znane rozwiązanie, stosowane przez wielu dostawców aplikacji, np. przez SkyCash. Niesie jednak ze sobą pewne ryzyko. Jeżeli wyrazicie na to zgodę, aplikacja otrzyma też dostęp do kodów autoryzacyjnych wysyłanych przez Wasz bank. Nie podejrzewam, żeby Booksy chciało zrobić swoim użytkownikom jakiegoś psikusa przy pomocy tego uprawnienia. Jednak machinalne i bez zastanowienia zezwalanie aplikacjom na dostęp do SMS-ów może być niebezpieczne. Miejcie świadomość, z czym to się wiąże.
Przeczytajcie także: W nowej apce ING jest już Blik
Natomiast rozwiązanie płatnicze zaproponowane przez Booksy to superudogodnienie. Wydaje mi się, że wkrótce stanie się normą w aplikacjach mobilnych. Przeszkodą w jego upowszechnieniu mogą być tylko obawy użytkowników o bezpieczeństwo pieniędzy. Wśród swoich znajomych i czytelników spotykam się z taką opinią, że nigdy nie zdecydują się na podpięcie karty do apki i płatności automatyczne, bo wtedy stracą kontrolę nad swoim kontem. – Kto da gwarancję, że nagle Uber czy Booksy nie pobiorą sobie z mojego rachunku pieniędzy od tak albo przez pomyłkę – mówią.
Tak, pewnie jest takie ryzyko, bałbym się zagwarantować swoim słowem, że go nie ma. Ale jeżeli i Wy się tego boicie, pamiętajcie, że za proces płatniczy odpowiadają automaty, które zawsze zostawiają ślad swojego działania. Jeżeli zauważycie podejrzaną transakcję, możecie złożyć reklamację i skorzystać z usługi o nazwie chargeback, która pozwoli na zwrot nienależnie pobranych środków z rachunku karty.
Przeczytajcie także: Za kawę możecie zapłacić bitcoinami
Możecie też skorzystać z mojego patentu. Założyłem sobie dodatkowe konto, na którym trzymam niewielkie kwoty, a rachunek zasilam w razie potrzeby z innego podstawowego. Jeżeli oba konta, czyli podstawowe i dodatkowe będziecie posiadać w bankach obsługujących przelewy ekspresowe (tak jak ja), możecie rachunek dodatkowy zasilać w dowolnym momencie, bez potrzeby oczekiwania na sesję Elixir. Do rachunku dodatkowego wyrobiłem kartę debetową i to właśnie ją podpinam do takich aplikacji jak Uber czy Booksy. W razie fraudu nie stracę więcej niż kilkadziesiąt złotych, które akurat znajdują się na rachunku pomocniczym.