Projekt, który ma być elementem tworzonej właśnie przez BIK platformy antyfraudowej, ma pomóc w ograniczeniu wyłudzeń kredytów, których wartość jest szacowana na pół miliarda złotych rocznie
Chodzi o przypadki, gdy klient już w momencie składania wniosku kredytowego wie, że nie zamierza zaciąganego właśnie zobowiązania spłacić. Jest więc w stanie spreparować dokumenty o zatrudnieniu czy zarobkach, zbudować historię transakcji na rachunku czy też znaleźć człowieka – słupa, na którego nazwisko złoży wniosek kredytowy. W takiej sytuacji kontakt kredytobiorcy z bankiem kończy się w momencie wypłaty pieniędzy, a ich odzyskanie zwykle jest niemożliwe. Szacuje się, że co roku cały sektor bankowy w Polsce traci w ten sposób pół miliarda złotych.
Aby z tym zjawiskiem walczyć, banki mogą podjąć kilka działań, od weryfikacji danych w zakładzie pracy wnioskodawcy przez sprawdzanie różnych list nieuczciwych dłużników, po analizę bazy własnych klientów w poszukiwaniu danych, które mogą naprowadzić na oszusta. Może to być np. adres zamieszkania, z którego wcześniej zaciągnięto już niespłacony kredyt czy też informacja, że ta sama osoba stara się o kredyt także w innym oddziale banku. Platforma antyfraudowa tworzona przez BIK ma szansę być skuteczniejsza, gdyż obejmie dane z wszystkich banków a nie tylko jednego z nich.
Przeczytajcie także: Profil Zaufany aktywujecie przez bank
Rozwiązanie jest już gotowe a obecnie trwają rozmowy z instytucjami zainteresowanymi korzystaniem z niego. Trwają jednak prace nad zwiększeniem funkcjonalności platformy. Ma ona zostać wyposażona w narzędzie zwane online fraud detector. O planach takich przedstawicielka BIK-u powiedziała podczas ubiegłotygodniowej konferencji European Fintech Forum. Serwis Cashless był partnerem medialnym tego wydarzenia.
BIK na razie unika podawania dat, kiedy online fraud detector będzie dostępny. Wiadomo natomiast, że ma być narzędziem umożliwiającym identyfikację potencjalnego oszusta kredytowego na podstawie danych elektronicznych. Chodzi o sytuacje, gdy np. urządzenie, z którego składany jest wniosek kredytowy online wcześniej było już wykorzystane do wyłudzenia pieniędzy, albo gdy komputer lub smartfon, którego klient używa do składania wniosku, znajduje się w okolicy, w której nadzwyczaj dużo fraudów notowano w przeszłości.
Przeczytajcie także: Nowe oznaczenia na kartach. Zmiany wymusiła Unia
Jak powiedziano mi w BIK, informacja generowana przez platformę antyfraudową, w tym przez online fraud detector, ma być dla banku tylko sugestią, że danemu klientowi z jakichś powodów trzeba przyjrzeć się uważniej. Ostatecznie to bank ma uznawać, czy danej osobie kredytu można udzielić czy nie a alarm generowany przez BIK nie będzie jedynym kryterium decydującym o akceptacji wniosku.
BIK podkreśla również, że sygnał z platformy antyfraudowej, w tym z online fraud detectora, nie będzie wpływał, przynajmniej na razie, na ocenę wiarygodności kredytowej klienta. Zastanawiam się natomiast w jaki sposób wprowadzenie nowego rozwiązania zostanie odebrane przez klientów banków. Wyobrażam sobie, że wielu z nich może być niezadowolonych z tego, iż oto znowu jakieś instytucje będą analizować ich dane pozostawione w sieci. Warto przy tym pamiętać, że wdrażane przez BIK narzędzia zmierzają do wyeliminowania fraudów, za które płacą wszyscy uczciwi klienci. Te 500 mln zł strat ukryto przecież w wyższych prowizjach i odsetkach od kredytów.