Na całym rynku z przywileju zablokowania bezstykowych transakcji skorzystało dotąd najwyżej kilka procent użytkowników kart
Był czas, gdy obawy klientów o kradzież pieniędzy z kart zbliżeniowych oraz doniesienia o ofiarach takiego procederu były jednym z ulubionych tematów mediów finansowych. To w wyniku nagromadzenia takich negatywnych informacji o technologii bezstykowej Rada ds. Systemu Płatniczego działająca przy Narodowym Banku Polskim opublikowała rekomendacje dla wydawców kart zbliżeniowych. W ich wyniku banki muszą na życzenie klientów wyłączać funkcję bezstykową na plastikach lub wydawać tradycyjne karty stykowe.
Po kilku latach obowiązywania rekomendacji nietrudno wyciągnąć wniosek, że szum wokół niebezpieczeństwa kart zbliżeniowych miał charakter burzy w szklance wody, bo mimo rosnącej popularności transakcji zbliżeniowych udział fraudów w całości płatności bezgotówkowych kartami jest znikomy. Co więcej strach klientów przed zbliżeniowością wcale nie był tak wielki, jak się mogło wydawać po lekturze alarmistycznych tekstów. Z możliwości wyłączenia funkcji bezstykowej na plastiku lub zamówienia takiego bez tej funkcji korzysta bowiem niewiele osób. Dowodzi tego szybka sonda przeprowadzona w bankach.
Przeczytajcie także: Debiut IgoriaCard już we wrześniu
Przykładowo, jak podaje biuro prasowe Aliora, klienci tej instytucji zrezygnowali z funkcji zbliżeniowej na 953 kartach. W przypadku BGŻ BNP Paribas zdecydowało się na to 2507 posiadaczy kart a w Credit Agricole ok. 10 tys., ale liczba składanych wniosków spada. – W tym roku z prośbą o wyłączenie funkcji zbliżeniowej zwróciło się do nas tylko 1,4 tys. osób – mówi Marcin Data, dyrektor w Credit Agricole. Z kolei Raiffeisen Polbank wyliczył, że na świadomą rezygnację z funkcji bezstykowej zdecydowało się 0,58 proc. użytkowników wydanych przez niego kart.
Na pół procenta szacuje udział klientów wyłączających zbliżeniowość także Euro Bank. Natomiast o udziale na poziomie niższym niż jeden procent mówią biura prasowe Citi Handlowego i BOŚ Banku. Podobnie jest w mBanku i Getinie. Z kolei w PKO BP karty z wyłączoną funkcją zbliżeniową stanową 0,68 proc. portfela. W Pekao jest to od 1 do 2 proc., w zależności od rodzaju kart.
Natomiast biuro prasowe BZ WBK podało, że od 2015 roku na wyłączenie anteny zbliżeniowej zdecydowało się 42 tys. jego klientów. Biorąc pod uwagę, że bank ten ma wydanych grubo ponad 4 mln różnych kart, te ze świadomie wyłączoną zbliżeniowością również stanowią więc mniej niż 1 proc. Jedynie w ING klientów rezygnujących z transakcji bezstykowych jest nieco więcej – 4,5 proc. Natomiast w Millennium powiedziano mi, że bank nie prowadzi statystyk na ten temat.
Przeczytajcie także: Zadłużenie na kredytówkach przekroczyło 14 mld zł
Oczywiście jestem daleki od wyciągania wniosku na podstawie tych danych, że rekomendacje NBP były bez sensu. Pragnę jednak zwrócić Waszą uwagę na toczącą się właśnie dyskusję o podniesieniu do 100 zł limitu na płatności zbliżeniowe bez autoryzacji PIN-em. W dyskusji tej padają argumenty, by również ze względów bezpieczeństwa limitu nie ruszać. Mam nieodparte wrażenie, że także w tym wypadku walka o to będzie miała charakter burzy w szklance wody, a po podniesieniu tego limitu szybko się okaże, że wszyscy zapomnieli, iż kiedyś był on niższy.