Nowe władze Komisji Nadzoru Finansowego mają ważniejsze problemy na głowie niż projekt firmowany przez poprzedniego przewodniczącego
O tym, że KNF po dymisji poprzedniego szefa, Marka Chrzanowskiego, straciła serce do piaskownicy regulacyjnej, mówi się na rynku od co najmniej kilku tygodni. Jednym z pierwszych świadczących o tym sygnałów było odwlekanie przez nadzór zawarcia umów z instytucjami, które miały być operatorami tego projektu. Wybrani jesienią ubiegłego roku kontrakty mieli podpisać najpóźniej w styczniu. Nic takiego jednak się nie stało. Później z KNF odszedł szef departamentu ds. fintech Artur Granicki, który przez ostatnich kilka miesięcy pilotował ten temat. Wyglądało na to, że nadzór szuka już tylko sposobu, jak zakomunikować to, co nieuniknione.
I właśnie to się stało. Jak pisze dzisiejszy Dziennik Gazeta Prawna, piaskownicy regulacyjnej w Polsce na razie nie będzie. – Nie miałem stuprocentowego przekonania, że ten projekt był na tyle dobrze przygotowany, żeby wystartować. Dokumentacja wychodząca z KNF, firmowana lub podpisywana przez urząd, musi być absolutnie bez zastrzeżeń, chodzi tu o umowy z operatorami, regulaminy, procedury – mówi cytowany przez gazetę nowy przewodniczący KNF, Jacek Jastrzębski.
Warszawska piaskownica regulacyjna to rozwiązanie wzorowane na analogicznym projekcie od dłuższego czasu funkcjonującym w Londynie. Za jej pomocą młode firmy fintechowe miały testować swoje rozwiązania bez konieczności ubiegania się o kosztowne i skomplikowane proceduralnie licencje KNF. Po pomyślnych testach, w trakcie których miały dowieść biznesowego uzasadnienia oferowanych przez siebie usług, a nadzór poznać przyszłych licencjobiorców, fintechy miały mieć ułatwiony proces ubegania się o zezwolenie na działalność.
Polska piaskownica miała mieć charakter zdecentralizowany, tzn. że testy nowych fintechów miały być prowadzone przez zewnętrznych operatorów. Wybrano ich jesienią ubiegłego roku. Wśród nich znalazły się przede wszystkim banki, takie jak Alior, Citi Handlowy, Pekao, PKO, BGŻ BNP Paribas, a także The Heart z Mastercardem, Huge Thing z grupy SpeedUp oraz fundacja BusinessCaddy.
Polskie środowisko fintechowe liczyło na to, że powołanie w Warszawie piaskownicy regulacyjnej zwiększy szanse Polski na budowę europejskiego centrum nowych technologii finansowych. Do tej pory ośrodkiem takim był Londyn, ale w wyniku wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej wiele fintechów szuka nowej lokalizacji dla swoich biznesów. Wygląda na to, że nad Wisłę nie przyjadą, a skierują się na Litwę. Zresztą od dłuższego już czasu tamtejszy nadzór potrafi o wiele sprawniej niż KNF przyznawać licencje, o które występują także spółki wywodzące się z Polski.
Czy szansa na uratowanie warszawskiej piaskownicy na przykład przez nową szefową departamentu ds. fintech w KNF, Magdalenę Borowik, jeszcze istnieje? Chyba nie. – Dla KNF kluczowe jest właściwe przygotowanie się do sprawnej realizacji projektu piaskownicy regulacyjnej. Wymaga on uzgodnienia zasad gwarantujących niezbędną jakość współpracy między różnymi jednostkami KNF, w szczególności z departamentami licencyjnymi. Nowa osoba kierująca od połowy marca obszarem innowacji finansowych dokonuje obecnie przeglądu projektów, w tym ich regulaminów i procedur. Po dokonaniu tego przeglądu zapadną wiążące decyzje co do ostatecznego kształtu oraz sposobów realizacji poszczególnych inicjatyw – napisał wczoraj rzecznik KNF Jacek Barszczewski w odpowiedzi na moje pytanie o aktualny stan prac nad piaskownicą regulacyjną. Po dzisiejszej deklaracji Jacka Jastrzębskiego łatwo wywnioskować, że piaskownicy w dającej się przewidzieć przyszłości w Polsce nie będzie.