Spektakularne wzrosty mogą kusić inwestorów, ale należy pamiętać, że ceny kryptowalut tak jak szybko rosną, równie szybko potrafią spadać
Cena bitcoina zbliża się do granicy 20 tys. dolarów, co elektryzuje część mediów oraz inwestorów. Jeszcze pod koniec ubiegłego tygodnia najstarsza kryptowaluta traciła na wartości, by w poniedziałek osiągnąć historyczne maksimum. Od marca, gdy w globalną gospodarkę uderzyła pandemia, bitcoin podrożał o około 400 proc. Tylko jesienią jego wartość wzrosła o kilkadziesiąt procent. A to może być dopiero początek wspinaczki.
Poprzedni rekord bitcoinowi udało się ustanowić pod koniec 2017 roku. Zapanowała wówczas kryptowalutowa gorączka, która zamieniła się w kryptowalutową depresję. Po fali spektakularnych wzrostów, przyszedł czas na drastyczne spadki. Teraz może być podobnie – taka jest specyfika tego rynku, o czym przypominają eksperci. Tamte spadki sprawiły, że o kryptowalutach zrobiło się ciszej na kilka lat. Moda na nie może jednak bardzo szybko wrócić.
Sprzyjać mogą temu nie tylko ostatnie wzrosty. Bitcoin przestaje być ciekawostką. Poważnie podchodzą do niego zarówno prasa ekonomiczna, jak i znani inwestorzy oraz instytucje. Niedawno mogliście przeczytać w serwisie cashless.pl, że na kryptowaluty otworzył się PayPal. Na transakcje w wirtualnych walutach zgadza się coraz więcej firm, a sytuacji pomaga dynamiczny rozwój e-commerce, ewolucja IT oraz rozwój branży fintechowej.
Kolejne banki centralne mówią o pracach nad własnymi cyfrowymi walutami, uwagę poświęca temu także Facebook. Wyczekiwane pokryzysowe odbicie gospodarki może dodatkowo wspierać wzrosty bitcoina, ale też ripple, ethereum czy litecoina. Potencjalni inwestorzy powinni jednak uważać – nie tylko na specyfikę samych kryptowalut, ale także na cyberprzestępców, którzy z pewnością zechcą wykorzystać sytuację. Już teraz nie brakuje ogłoszeń z obietnicami szybkiego, pewnego i bardzo wysokiego zysku, który ma być możliwy dzięki inwestycjom w kryptowaluty.