Największy odsetek nieubezpieczonych odnotowano na Dolnym Śląsku
UFG podaje, że w 2020 r. wystawił prawie 200 tys. wezwań do wniesienia opłaty za brak ważnej polisy OC posiadacza pojazdu mechanicznego. To o 58 proc. więcej niż w 2019 r., kiedy zidentyfikowano 126 tys. kierowców bez ważnego OC. Aż 87 proc. spośród wystawionych za zeszły rok wezwań to efekt własnych ustaleń UFG. Liczba zawiadomień składanych przez służby uprawnione do kontroli ruchu drogowego, w tym Policji, utrzymuje się od kilku lat na podobnym poziomie: w 2019 roku było ich 27,6 tys., a w 2020 roku 26 tys.
Jak się okazuje, w minionym roku aż trzech na czterech nieubezpieczonych kierowców to byli mężczyźni. Najwięcej wezwań wystawiono mieszkańcom Mazowsza, na co wpływ ma największa liczba zarejestrowanych tam pojazdów. Z kolei największy odsetek nieubezpieczonych odnotowano na Dolnym Śląsku, co UFG tłumaczy liczbą aut sprowadzanych do tego województwa zza granicy, celem ich późniejszej odsprzedaży. Jeśli zaś chodzi o kryteria wiekowe, najchętniej ryzykują osoby w wieku 30-39 lat – w tym przedziale była aż 1/4 osób, które wezwano do wniesienia opłaty.
Co ważne, nieubezpieczeni ryzykują nie tylko tym, że zostaną "złapani” i będą musieli zapłacić karę. Dużo ważniejszą konsekwencją nieposiadania OC jest bowiem to, że kierowca sam będzie musiał pokryć koszty szkody, którą spowoduje nieubezpieczonym pojazdem. Przeciętna wartość szkody w 2020 r. wynosiła – według danych Polskiej Izby Ubezpieczeń – 8,2 tys. zł. A i tak kierowca, który spowoduje taką właśnie "przeciętną" szkodę, jest w stosunkowo niezłej sytuacji. Samo UFG podaje, że w 2020 r. w 66 przypadkach zwracała się do sprawcy wypadku z regresem przekraczającym 100 tys. zł, a najwyższe roszczenie regresowe z zeszłego roku wyniosło 475 tys. zł. Z kolei największy obecnie dochodzony przez UFG regres to aż 1,4 mln zł za wypadek spowodowany nieubezpieczonym motocyklem, w wyniku którego zmarła potrącona przez motocyklistę rowerzystka.
Spośród zidentyfikowanych w ubiegłym roku nieubezpieczonych kierowców niemała część próbowała usprawiedliwiać pandemią brak ważnej polisy. Wskazywali na brak kontaktu z agentem czy ubezpieczycielem. Patrząc na profil nieubezpieczonych, trudno uwierzyć w tłumaczenie bazujące na rzekomym cyfrowym wykluczeniu. Potwierdza to samo UFG, które analizuje każdą sprawę – i choć rzeczywiście zdarzyły się sytuacje, w których takie wyjaśnienie było uzasadnione, to jednak dla większości "pandemia" była słowem-wytrychem, a powoływanie się na nią nie zostało w jakikolwiek sposób udokumentowane.