O programie terminalizacji administracji publicznej i firm, nowych rozwiązaniach technologicznych w branży płatniczej oraz sytuacji na rynku rozmawiam z Damianem Zapłatą, prezesem spółki First Data Polcard
Jak ocenia pan tempo rozwoju sieci akceptacji kart w ubiegłym roku i czy może ono przyspieszyć w roku obecnym?
W 2016 r. liczba terminali rosła dynamicznie, choć porównywalnie do lat poprzednich. Szacuję, że w porównaniu do roku 2015 przybyło ok. 16 proc. urządzeń i jest ich ponad 520 tys. Nasza firma odnotowała wzrosty na poziomie ponad 20 proc. Zdecydowanie więcej wydarzy się w tym roku. Nowe podejście rządu do popularyzacji obrotu bezgotówkowego przyspieszy rozwój sieci akceptacji. Wzrosty w 2017 r. mogą przyspieszyć o kilka punktów procentowych między innymi przez wdrożenie płatności bezgotówkowych w administracji publicznej i samorządach.
Jeżeli zostanie przyjęty program rozwoju sieci akceptacji, nad którym pracują banki, organizacje płatnicze i Ministerstwo Rozwoju, w kolejnych latach w krótkim czasie liczba terminali może się podwoić...
Dokładnie tak. To będzie znacząca zmiana. Jeżeli każda firma, której przychody podlegają fiskalizacji, będzie zobowiązana do posiadania terminala płatniczego, to na rynku pojawi się ok. 200 tys. nowych terminali każdego roku. W ciągu 3-4 lat osiągniemy więc poziom nasycenia zbliżony do średniej w Europie Zachodniej. To bardzo dobrze, ale obawiam się, że transakcyjność nie będzie rosła tak szybko jak sieć akceptacji.
Czyli sugeruje pan, że terminale instalowane w ramach programu rozwoju sieci akceptacji mogą trafić do szuflady właścicieli firm, którzy je otrzymają?
To byłby pesymistyczny scenariusz. Można go uniknąć wpisując do programu mechanizmy zachęcające i obligujące firmy do przyjmowania płatności bezgotówkowych. Ich brak stworzy ryzyko, że terminale nie będą wykorzystywane z taką intensywnością, jakiej oczekują pomysłodawcy programu. Doświadczenia z Włoch, Słowenii czy Grecji pokazują, że skokowy wzrost akceptacji wymaga obowiązku prawnego do przyjmowania płatności bezgotówkowych. Nawet w takich sytuacjach istnieje ryzyko, że część handlowców działających w szarej strefie będzie unikać przyjmowania instrumentów bezgotówkowych. Warto zastanowić się, jak do tego nie dopuścić w Polsce.