Badanie Fundacji Kronenberga zdaje się zadawać kłam poglądowi, że Polacy z otwartym sercem witają innowacje w sferze finansów
Nasz kraj jest jednym ze światowych liderów we wdrażaniu technologii zbliżeniowej w płatnościach. Ponad 80 proc. kart znajdujących się w portfelach rodaków oraz mniej więcej tyleż samo terminali służących do przyjmowania płatności bezgotówkowych obsługuje transakcje bezstykowo. Przy tym Polacy lubią tak płacić - jak wynika z danych organizacji płatniczych, około połowa wszystkich transakcji kartami u nas odbywa się zbliżeniowo.
Ale to tylko jeden z czynników mających świadczyć o tym, że polski sektor finansowy należy do najnowocześniejszych na świecie. Sugerować to może również szybki rozwój aplikacji mobilnych banków czy płatności mobilnych. Polska była jednym z pierwszych na świecie, gdzie zastosowano zbliżeniowe płatności smartfonami w modelu zakładającym współpracę banku z telekomem, a niedawno także w technologii HCE. Tu dane transakcyjne przechowywane są w chmurze obliczeniowej, a bank może umieszczać wirtualne karty w smartfonach bez udziału operatorów komórkowych.
Nasz rynek jest także jednym z niewielu na świecie, gdzie w bankowości zastosowano różne rozwiązania biometryczne, w tym możliwość logowania na konto odciskiem palca czy głosem oraz wprowadzono bankomaty, oferujące wypłaty gotówki bez wkładania karty do urządzenia i bez karty w ogóle.
I to nie jest jeszcze pełna lista innowacji technologicznych, jakie ostatnio zostały u nas wdrożone, a o których trzeba wspomnieć. Nie można zapomnieć o portfelach cyfrowych, nowoczesnych rozwiązaniach do płatności w sklepach internetowych, przelewach ekspresowych, itd. To wszystko argumenty pozwalające twierdzić, że polski rynek finansowy jest jednym z najnowocześniejszych na świecie.
Ale, żeby nie było tak różowo, jest jeszcze druga strona medalu. Podczas gdy na świecie są kraje, gdzie myśli się o wprowadzaniu społeczeństwa całkowicie bezgotówkowego, u nas 20 proc. obywateli wciąż nie ma konta w banku, a większość z tych, którzy rachunek mają, nie korzysta z kart płatniczych.
Gdy w Skandynawii ponad 95 proc. transakcji detalicznych odbywa się bezgotówkowo, u nas większość wciąż za pośrednictwem banknotów i monet. W wielu urzędach publicznych by uiścić drobną opłatę, trzeba biegać po okolicy w poszukiwaniu bankomatu, bo karty nie są akceptowane. Gdy wyjedzie się kilka kilometrów poza wielkie ośrodki miejskie, znalezienie terminala w sklepie graniczy z cudem. Tam wiele osób wciąż raz w miesiącu wypłaca całą pensję z bankomatu, a następnie do kolejnej wypłaty posługuje się wyłącznie gotówką.
To jak to jest w końcu z tym naszym zamiłowaniem do nowoczesności? Może tak, że łaknie jej mała część naszego społeczeństwa, posiadająca jednak dochody i zasoby na tyle duże, że bankom opłaca się zaspokajać jej apetyt na coraz to nowsze i lepsze rozwiązania? A w tym czasie duża część rodaków tymi technologiami kompletnie się nie interesuje wychodząc z założenia, że nigdy z nich nie skorzysta?
To smutna konstatacja mająca jednak pewne poparcie w danych. Choćby tych, opublikowanych wczoraj przez Fundację Kronenberga, działającą przy Citibanku Handlowym. Fundacja przedstawiła wyniki badania na temat postaw Polaków wobec finansów. Wynika z nich, że tylko 42 proc. obywateli naszego kraju do płatności za codzienne zakupy wykorzystuje najczęściej kartę. 6 proc. odpowiada, że nie wie, co na takie pytanie powiedzieć, co zdaje się najlepiej oddaje ich stosunek do tego tematu. 11 proc. deklaruje, że nie ma żadnych dochodów, więc pytanie ich nie dotyczy, a 41 proc. płaci najczęściej gotówką.
Jednocześnie ponad 40 proc. naszych rodaków wydaje przynajmniej tyle, ile zarabia lub więcej, a zatem nie ma ani złotówki na to, by oszczędzać np. na tzw. czarną godzinę. Co trzeci z badanych w ogóle nie przykłada wagi do planowania swoich wydatków, innymi słowy żyje z dnia na dzień.
Autorzy raportu Fundacji Kronenberga mają jednak i dobre wieści. Otóż udział osób, które stać na odkładanie choćby drobnych kwot, systematycznie rośnie. Na przykład liczba takich, którzy mogą oszczędzić nie więcej niż 100 zł miesięcznie wzrosła z 15 proc. w 2012 roku do 23 proc. obecnie. Jest to skorelowane ze wzrostem udziału osób posługujących się kartami, których w ciągu ostatniego okresu przybyło o jedną trzecią. Jest więc nadzieja, że wzrośnie też liczba osób zainteresowanych nowościami technologicznymi, które będą wykorzystywane nie tylko przez najbogatszych mieszkańców wielkich miast, ale staną się dostępne dla ogółu społeczeństwa.