Partnerzy strategiczni
Partnerzy wspierający
Partnerzy wspierający
Partnerzy wspierający
Partnerzy merytoryczni
Piekarski: banki stoją przed szansą, której nie mogą zaprzepaścić

O tym jak polskie instytucje finansowe mogą wziąć przykład ze światowych gigantów takich jak Google czy Facebook i zapewnić sobie odpowiednią pozycję w zmieniającym się świecie, rozmawiam z Dobromirem Piekarskim, prezesem firmy Finanteq, dostarczającej aplikacje mobilne dla banków

Twoim zdaniem banki w Polsce mają dobrą pozycję wyjściową w walce o nowe obszary działalności w porównaniu np. z bankami amerykańskimi. Dlaczego?

Wchodzimy na kolejne rynki z naszą bankowością mobilną i chmurą m-commerce służącą do budowania superwalletów. Od pewnego czasu interesujemy się rynkiem amerykańskim i widzimy, jak bardzo w stosunku do Polski różni się tam otoczenie rynkowe bankowości i jak bardzo banki w Polsce są w uprzywilejowanej pozycji na tym tle. Po pierwsze, banki amerykańskie są technologicznie w tyle za polskimi. Obecnie interesują się funkcjami, które wiodące banki polskie wdrażały jakieś 2-3 lata temu. To już daje naszym bankom przewagę.

Po drugie, biznes banków amerykańskich niestety jest sukcesywnie "rozgrabiany" przez firmy z branży fintech. Dzieje się tak, bo scena startupowa jest tam najmocniejsza na świecie, przy największej koncentracji kapitału na nowe przedsięwzięcia. W związku z tym konkurencja w postaci graczy spoza branży bankowej rośnie bardzo szybko. Firmy fintech'owe wchodzą w każdy najmniejszy element biznesu bankowego, rozkładają go na czynniki pierwsze i dostarczają doskonały produkt w jednej wąskiej dziedzinie. Robią to przy tym efektywniej i taniej niż może to zrobić bank. Weźmy chociażby społecznościowe platformy pożyczkowe.

Przeczytajcie także: Kiwior: po fuzji Visa Europe z Visa Inc. nasze ceny pozostaną konkurencyjne

Po trzecie, banki w Stanach muszą obawiać się także globalnych firm technologicznych takich jak Apple, Google, czy Facebook. Załóżmy taką sytuację, że przychodzi do banku np. Apple i mówi tak: teraz wpinamy się przed wami w łańcuch płatności i zabieramy część pieniędzy dla siebie. Banki w odpowiedzi schylają głowę i niemając wyjścia, godzą się, robiąc dobrą minę do złej gry.

Wracając do naszego podwórka i abstrahując od wymogów regulatorów oraz od nowych podatków - na tle rynku amerykańskiego banki w Polsce mają wręcz wymarzone warunki do rozwoju. Po pierwsze mają kapitał do wchodzenia w nowe obszary – zarówno inwestycyjny, jak i na marketing. Po drugie są bardziej innowacyjne niż te amerykańskie. Ponadto w Polsce praktycznie nieobecne są zagrożenia spoza branży bankowej. Ani nie ma mocnych startupów fintech'owych, ani ogromnego finansowania takich startupów. Wreszcie, dla wielkich firm technologicznych – Google, Facebooka, czy Apple rynek polski jest na tyle mały, że innowacje wdrażane są czasami z kilkuletnim opóźnieniem.

Jak zatem banki w Polsce mogą wykorzystać swoją pozycję i jakie nowe obszary mogą zagospodarować?

W Stanach, ale i na całym świecie, toczy się bój o zaoferowanie jak najszerszego spektrum usług i wartości wokół swojego brandu. O zagarnięcie m-commerce. W konsekwencji, o jak najwyższą monetyzację klienta. Kto jest na początku łańcucha wartości, czyje logo jest na wierzchu, ten zgarnia zwykle największą marżę albo zarabia na efekcie skali.

Weźmy dla przykładu Google, Booking, czy Allegro. To wszystko są miejsca, do których wchodzi klient i to jest początek jego drogi do ostatecznej transakcji. To właśnie te biznesy, które są bramami do całych ekosystemów, są na początku łańcucha wartości, a to ma fundamentalne znaczenie.

Przeczytajcie także: WeChat - komunikator, który chce zastąpić bank

I spójrzmy teraz z pewnej perspektywy, gdzie znajduje się płatność? Niestety sama transakcja z użyciem banku następuje na samym końcu łańcucha. Sam akt płatności w żaden sposób nie wpływa na wybory zakupowe konsumenta. Bank jest na końcu niemal tak samo jak dostawca prądu i nie ma wpływu praktycznie na nic. To nie z powodu logo karty płatniczej klient wybrał taki, a nie inny sklep, czy taki, a nie inny produkt. Bank nie ma tu nic do gadania.

Popatrzmy na galerie handlowe, do których chodzimy na zakupy. One też są bramą do usług oferowanych wewnątrz galerii. Nie dziwmy się zatem, że niektóre galerie pobierają od handlowca procent od każdej sprzedaży. Często w wymiarze większym niż prowizja banku za użycie tam karty. Tak uczestniczą w przychodach z każdej transakcji, niezależnie od stałych, wysokich opłat za czynsz. iTaxi, Uber, AirBnB, Booking – podobnie, są bramami do usług.

Ale banki nie będą przecież ani Facebookiem, ani Googlem. To zupełnie inne biznesy.

Nie chodzi o zmianę branży. Chodzi o analogię. Każda z wymienionych firm technologicznych ma swój podstawowy biznes i w tym się specjalizuje, ale wokół swojej bazy klientów buduje ekosystem dodatkowych, wartościowych usług i platformy zakupowe. Stara się przez to monetyzować posiadanych już klientów na wszelkie możliwe sposoby poza swoim głównym biznesem. Oferuje przy okazji coraz szerszy zakres usług i dodatkowe korzyści swoim użytkownikom. Wszyscy testują nowe możliwości zarabiania, a jednocześnie dostarczania klientom dodatkowej wartości wokół swojej marki.

Google zaczęło od wyszukiwarki i reklam, ale sukcesywnie wchodzi w inne obszary, w tym w e-commerce. Najpierw uruchomiło usługę Google Shopping, czyli format reklamowy dla produktów dostępnych w sklepach internetowych. Teraz idzie o krok dalej, oferując możliwość sprzedaży tych produktów bezpośrednio przez usługę Google Purchases. Oczywiście samemu nie inwestują w zapasy magazynowe itp. To samo zaczyna robić Facebook, poprzez wbudowanie do swojego Messengera inteligentnego asystenta Facebook M, za pomocą którego można łatwo zamówić np. transport Uberem. Dodatkowo wszyscy równolegle wchodzą w obszar płatności, który był zawsze domeną banków.

Przeczytajcie także: Czy superwallet to przyszłość bankowości mobilnej?

Idąc za tym przykładem, banki dalej będą robić to, na czym znają się najlepiej. Ale mogą przy tym dostarczać swoim klientom użyteczne usługi wokół bankowości, stymulując rynek, przyzwyczajając klienta, że bankowość mobilna nie służy tylko do przelewania pieniędzy. Trzeba konsumenta nauczyć, że bankowy superwallet służy do wielu rzeczy. Można nim zapłacić, można kupić bilet autobusowy, prezent na walentynki, wysłać kwiaty, zamówić hydraulika. Banki nie muszą w tym względzie operacyjnie ruszać palcem. Wymienione wcześniej firmy technologiczne także nie angażują się we wchodzenie operacyjne w usługi partnerów – one jedynie budują platformy dostępowe do usług partnerów, otwierając tym podmiotom rynek.

Czy mobilność aż do tego stopnia może zmienić oblicze banku, by stał się on bramą do usług firm trzecich?

Trzeba sobie uzmysłowić, że mobilność to jest zupełnie nowe otwarcie. Takie momenty zdarzają się raz na 20-30 lat i bezwzględnie trzeba to wykorzystać. Inaczej te obszary zagospodarują inni, skazując w przyszłości banki na niebyt. Któryś z branżowych ekspertów w Stanach powiedział, że w dzisiejszych czasach największym aktywem, jaki można posiąść, jest ikona na pierwszym ekranie smartfonu. A przecież właśnie bankowość mobilna odniosła wielki sukces i aplikacje banków ma już zainstalowane ponad pięć milionów Polaków. Banki nie muszą się przebijać – one już zdobyły przedpole walki.

Podsumowując – jedynie teraz, przy okazji mobilnej rewolucji banki mogą wykreować nowe zachowania i przyzwyczajenia konsumentów. Mają przy tym doskonałą pozycję do zrobienia użytku z własnej ikonki, którą posiadają na ekranach milionów polskich smartfonów. Nie są na razie zagrożone przez globalne firmy technologiczne i mogą wykorzystać ten moment mobilnej rewolucji, żeby rozegrać przyszłość na własną korzyść, wdrożyć nowe modele biznesowe, zapewnić sobie większe przychody z transakcji i stworzyć superwallety, które będą aplikacjami pierwszego wyboru dla mas.

Ale wyjście poza bankowość dla zwyczajowo konserwatywnych banków to ogromne wyzwanie biznesowe. Do tego trzeba bardziej kultury startupowej, której raczej brakuje w bankach, o czym kilka miesięcy temu mówił Wojciech Sobieraj, prezes Aliora, w wywiadzie dla Forbsa.

Takie firmy jak Finanteq mają sprawdzoną technologię, rosnący ekosystem partnerów. Mamy wiedzę i przetestowane procesy, by taki ekosystem bankom sprawnie wdrażać. A co ważne, bez konieczności budowania nowych struktur organizacyjnych po stronie banków. Banki otrzymują od nas pełny outsourcing tych nowych obszarów biznesu. Generalnie, razem z bankami chcemy wygrać mobilny rynek e-commerce. Szeroko pojęty.

Co nowego planujecie w zakresie superwalletów? Kiedy będą kolejne wdrożenia?

BZ WBK zrobił pierwszy krok i to zostało w branży zauważone. Zdobyliśmy Best of Show na Finovate w Nowym Jorku. Wygraliśmy też globalny konkurs City Mobile Challenge pokonując 740 projektów z ponad 100 krajów. Koncepcja superwalletów coraz bardziej przekonuje branżę i widzimy duże zainteresowanie. Kolejne dwa banki w Polsce zdecydowały się przekształcić swoją bankowość mobilną w superwallety, ale na razie nie mogę zdradzić, które to instytucje.

Ostatni rok spędziliśmy na tym, by przebudować nasze rozwiązanie, żeby funkcjonalności m-commerce mogły być łatwo integrowane z każdą aplikacją bankowości mobilnej, a nie tylko z tymi naszej produkcji. Kod mobilny jest gotowy do użycia w postaci bibliotek programistycznych, a cała platforma wraz z ekosystemem partnerów znajduje się w chmurze. Każdy bank może w przeciągu kwartału-dwóch przekształcić swoją bankowość mobilną w superwallet, otrzymując gotowe funkcjonalności kupowania biletów autobusowych, parkingowych, rezerwacji hoteli i innych rozwijanych elementów m-commerce. Obecnie budujemy kolejną generację superwalletów po zebranych doświadczeniach. W kwietniu będę gotowy opowiedzieć o naszej rozszerzonej wizji tego produktu, np. przy wykorzystaniu big data.

Dziękuję za rozmowę

KATEGORIA
NASZ GOŚĆ
UDOSTĘPNIJ TEN ARTYKUŁ

Zapisz się do newslettera

Aby zapisać się do newslettera, należy podać adres e-mail i potwierdzić subskrypcję klikając w link aktywacyjny.

Nasza strona używa plików cookies. Więcej informacji znajdziesz na stronie polityka cookies