Spośród nich Związek Banków Polskich wybierze podmiot, który przygotuje analizę zasadności budowy krajowego systemu kartowego
ZBP może mieć problem klęski urodzaju. Z nieoficjalnych informacji wynika, że nawet kilkanaście firm złożyło oferty przeprowadzenia analizy ekonomicznej budowy polskiego systemu kartowego. Wcześniej dziewięć banków podpisało list intencyjny wystosowany w tej sprawie przez związek. Dzięki temu ZBP ma zielone światło, aby zamówić taką analizę.
Z moich informacji wynika, że wśród firm, które złożyły swoje oferty, są np. znani, międzynarodowi doradcy, tacy jak Deloitte, A.T. Kearney czy McKinsey. Jest również gigant branży płatniczej z Włoch – SIA, który coraz mocniej interesuje się polskim rynkiem oraz portugalski SIBS. Zainteresowanie przygotowaniem analizy wyraziły także ponoć dwie firmy z Wielkiej Brytanii, które brały udział przy budowie tureckiego systemu kartowego TROY.
Z tego co udało mi się dowiedzieć, ZBP jeszcze nie zdecydował, której firmie powierzy przygotowanie analizy. Moim zdaniem powierzenie tego zadania SIBS czy SIA, które są zainteresowane polską branżą płatniczą, może spowodować, że ich opinie będą naznaczone piętnem subiektywizmu. Również podmioty, które wcześniej pomagały Turkom przy TROY-u mogą być zainteresowane wykazaniem zasadności budowy takiego systemu nad Wisłą. A związkowi powinno chyba zależeć na tym, by wniosków z analizy nie dało się łatwo podważyć. Być może więc najlepszym pomysłem byłoby powierzenie przygotowania ekspertyzy globalnym doradcom.
List intencyjny w sprawie budowy polskiego systemu kartowego ZBP wystosował do banków na początku października. Podpisało go 9 instytucji, w tym Pekao, BZ WBK, mBank i Euro Bank. Tym samym banki te zadeklarowały gotowość partycypacji w kosztach analizy, która ma wykazać ekonomiczne uzasadnienie tworzenia polskiej karty.
Jej zwolennicy twierdzą, że może to przynieść działającym w Polsce wydawcom kart nawet kilkaset milionów złotych oszczędności rocznie. To pieniądze, które dziś trafiają do MasterCarda i Visy. Organizacje płatnicze twierdzą nieoficjalnie, że to liczby wyciągnięte z kapelusza. Nie uwzględniają np. bonusów, jakie dziś dostają od nich banki, czy rabatów wynikających z rosnących wolumenów transakcji.